Mój zestaw kosmetyków kolorowych codziennego użytku wygląda tak:
O, to wszystko czego używam. Imponująca ilość, prawda? A czasem jest tego nawet mniej. Podkład i puder (tutaj jest bourjois, ale nie jestem wierna jednej marce, jak poprawia mi się cera przerzucam się na coś dużo mniej kryjącego - np. widoczny koło bourjois podkład Iwostin albo krem tonujący AA albo Biodermy). Korektory widoczne po prawo idą w ruch jak z cerą jest nieciekawie. Jak z cerą jest bardzo bardzo źle wyjmuję z kufra do pracy kamuflaże. Cienie do brwi (widoczne na zdjęciu malutkie pudełeczko Smashbox) były moim must-have dopóki nie zaczęłam nosić okularów z grubymi czarnymi oprawkami, teraz to oprawki mi "robią" twarz, a nie brwi. No i na koniec maskara - przekonałam się do Avon Supershock, chociaż bardzo ciężko ją dokładnie zmyć.
Na zdjęciu zabrakło tylko bronzera lub drugiego ciemniejszego podkładu, bo jednak staram się przy każdym makijażu lekko modelować twarz.
Czyli w skrócie podkład, modelowanie, puder, maskara i to by było na tyle. Żadnych cieni do powiek, żadnego błyszczyka, różu czy pomadki. Nuda, prawda? :)
Ja zazwyczaj ograniczam się do pudru i pomadki. Gdy nachodzi mnie wena, eksperymentuję z cieniami do powiek i różem;)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam makijaż, nadal mi się nie znudziło. Choć czasem łapię się na tym że wpadam w rutynę, gdy chcę wykończyć jakiś cień, albo jakiś makijaż zostanie kilkukrotnie skomplementowany, to zaczynam się go trzymać kurczowo, wtedy nudą wieje, bo chciałabym inaczej, a jednak trwam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tę notkę. Dzięki niej przypomniałam sobie, że jakieś sto lat temu bardzo lubiłam podkłady Bourjois. Pognałam do SuperPharmy, załapałam się na ichnią promocję i kupiłam Bourjois Flower Perfection. Jest idealny, dawno nie miałam podkładu, który tak mnie zachwyca:)
OdpowiedzUsuń