Jakiś czas temu udało mi się w promocyjnej cenie kupić dwie palety cieni Glazel. Każda paleta to 15 dużych cieni (większe niż standardowe wkłady MAP, MAC czy Inglot). Za dwie takie paletki z wybranym grawerem zapłaciłam 150pln.
Fantastyczną opcją jest to, że paletki można sobie złożyć na stronie http://glazel.pl/static/pol/kompozytorCieni.html (pod chrome mi nie działa, korzystałam przez Firefoxa). Następnie skopiować układ i podesłać mailem do firmy Glazel. Ja w ten sposób złożyłam jedną paletę, a drugą zażyczyłam sobie złożoną niespodziankowo i czekałam na przesyłkę. Paczka dotarła błyskawicznie, poza paletami dostałam też bonusowo kilka pojedynczych produktów i produktów do testowania. Na pewno te produkty pojawią się w następnych notkach, bo są tego warte.
Paletki wyglądają tak:
Jak widać mają jedną wadę - opakowania się rysują. Muszę się przyznać, że tu niestety jest mój duży wkład, po sesjach wrzucam ostatnio palety do torby jak leci, a mam kilka palet metalowych i kanciatych i załatwiam sobie nimi pozostałe opakowania. No ale nie ryski są ważne, a zawartość. No, jeszcze grawer jest ważny, prawda że piękny? :))
Przejdźmy do zawartości palet. Zawartością każdej z nich jest 15 doskonale napigmentowanych, pięknie blendujących się, super trwałych cieni. O zabójczych kolorach. Pierwsze zdjęcie w sztucznym świetle, drugie w świetle dziennym. Paski to cień od balustrady na moim balkonie :).
Po lewo paleta cieni perłowych. Po prawo maty.
Na razie najbardziej uwiodły mnie cienie perłowe. NIGDY nie kochałam pereł, a tu bach, są cudne.
Z tyłu opakowania mamy gustowny grawer z numerkami cieni, które są w palecie:
I wróćmy jeszcze na chwilę do tego, jak wyglądają:
O tym jakiej cienie są jakości najlepiej wypowiem się za pomocą swatchy:
światło sztuczne
światło dzienne, inne kolory
a to nie miał być swatch, tutaj odruchowo przetarłam ubrudzoną cieniami dłonią o udo :D. I tadam :)
Prawda, że robią wrażenie? Fakt, trzeba uważać, żeby ich za dużo nie nabrać na pędzel czy palec, bo można sobie wtedy zrobić trochę bałaganu, ale nabrane w odpowiedniej ilości są najlepszymi cieniami na jakich miałam okazję pracować.
No to czas na maty:
zrobienie nieporuszonego zdjęcia mnie przerosło, ale ile mogłam z niego wyciągnąć tyle wyciągnęłam. Kratka to balustrada, co chyba widać :)
Tak jak w poprzednim przypadku tu też mamy z tyłu palety śliczny grawer z numerami cieni. Bardzo przydatna sprawa.
I to co lubimy najbardziej, czyli swatche:
światło sztuczne
światło dzienne
Nauczona doświadczeniem z cieni perłowych - postanowiłam powtórzyć manewr z wytarciem ręki o udo również przy cieniach matowych:
No i powiedzcie jak tu się w nich nie zakochać? :)
Już mam zaklepane kolejne dwie paletki cieni Glazel i myślę, że nawet na nich się nie skończy. Nie wiem jak się sprawdzą w użytku codziennym - bo cienie są naprawdę trwałe i mocno napigmentowane, ale dla wizażystów jest to produkt idealny. A grawer mile łaskocze po ego :))
Zakochac zakochac, widzialam je uzyte, są faktycznie rewelacyjne. Chyba tez chce (kolejny kosmetyk, ktory bedzie lezal w szufladzie i ladnie wygladal) :D
OdpowiedzUsuńtakie są najlepsze! :D. (nie, serio, uwielbiam mieć dobre kosmetyki dla samego faktu ich posiadania, nawet jeśli nie używam. Zwykle staram się jednak przed upłynięciem terminu ważności porozdawać je po ludziach, którzy z nich skorzystają, żeby się tak całkiem nie zmarnowały :D).
Usuńochhhhhh, śliczne. śliczneśliczneśliczne :)
OdpowiedzUsuńŚwietne te paletki i kolory cieni! Ależ Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńmam bardo podobne odcienie z palecie Marizy, a wydaje się, że jest o wieeele tańsza ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam cienie z Glazela, skompletowałam sobie paletę z matami i perłowymi, uwielbiam używać ich do makijaży :)
OdpowiedzUsuńJestem początkującą wizażystką i chętnie podpatrzę, co u Ciebie słychać :)
Dołączam do obserwatorów :)
Pozdrawiam :)