19:22

Grudniowe nowości w kufrze

Grudniowe nowości w kufrze

19:22

Grudniowe nowości w kufrze

Mało rzeczy sprawia mi taką radochę jak wypełnianie kufra nowymi kosmetykami. W grudniu udało mi się kupić kilka naprawdę fajnych rzeczy,  jednak do samych Świąt bardziej ekscytowało mnie organizowanie prezentów świątecznych, teraz, gdy prezenty są już rozdane, mogę nacieszyć się tym co kupiłam do pracy.

Najpierw - podkłady. Pracuję głównie na Make-up Atelier Paris, ale odkąd pomacałam w sklepie podkłady HD Kryolan postanowiłam, że muszę mieć przynajmniej kilka z nich w kufrze. Odkładałam kupienie ich z miesiąca na miesiąc (tłumacząc samej sobie, że po co mi nowe, skoro jeszcze mam dużo poprzednich), aż w końcu uległam zachciewajce :)


Niektóre podkłady jeszcze są zafoliowane, inne już powoli testuję :). Są zupełnie inne od tych podkładów Kryolan, z którymi miałam do czynienia do tej pory, chociaż i tradycyjne podkłady Kryolan w słoiczkach zawsze lubiłam, nie robią szału, ale nie robią też krzywdy. Z tych nowych podkładów mam wersje we fluidzie (matujące, wygładzające) i w kremach. Nie wiem czy wyprą z mojego kuferka MAP (które mają jednak nieporównywalne z innymi podkładami krycie), ale poczekamy - zobaczymy. Na razie się z nimi oswajam. Widziałam na zagranicznych stronach, że teraz te podkłady będą sprzedawane w zupełnie innych opakowaniach (w tubkach), ale nie widziałam ich jeszcze w tej wersji w Polsce. 

Dalej - nadal jestem w trakcie wymieniania wszystkich pędzli w kufrze na te firmy Zoeva. W ogóle nie ma co ich porównywać z Maestro czy Hakuro - które też lubię i to bardzo, ale do miękkości Zoevy im daleko. I tak jak nie mogłam się wcześniej przekonać do sztucznego włosia w pędzlach - tak pędzle Zoevy w wersji Vegan uważam za najlepsze z tych, na których do tej pory pracowałam. 


Poza kompletowaniem pędzli zaczęłam też zbierać kredki wodoodporne tej firmy. Mają piękne kolory, są trwałe i naprawdę wodoodporne :).  Jak kupię jeszcze kilka to zrobię o nich osobną notkę. 


Nowe róże - Sleek i Vipera. O różach nie będę się rozpisywać, bo czekam na jedno duże zamówienie róży Kryolan i wtedy zrobię jakąś zbiorczą notkę. Może tylko napiszę, że z tych dwóch Vipera jest bardzo przeciętnie napigmentowana - więc jednocześnie niezła dla początkujących, bo nie zrobią sobie nią krzywdy, a Sleek jak zawsze napigmentowany jest dobrze ale bardzo się świeci (ja uwielbiam ten efekt, ale w pracy go raczej nie wykorzystam). 




Zaczęłam też testować nowe kępki rzęs (na zdjęciu na dole) - polecał je na swoim fanpejdżu Daniel Sobieśniewski i stwierdziłam, że zaryzykuję. I chyba dobrze, że zaryzykowałam, bo kępki są dużo fajniejsze od tych, z których korzystałam do tej pory (donegal, kryolan, inglot). Ardell zamówiłam sama z siebie i chyba skończy się na tym jednym egzemplarzu, są ok, ale niczym się nie różnią od tych na których dotychczas pracowałam. A kępki widoczne u góry to kępki 5mm Peggy Sage. Teoretycznie przeznaczone na dolną linię rzęs, praktycznie kupiłam je dla tych panien młodych, które mają naprawdę krótkie rzęsy i nie chcę u nich uzyskać efektu teatralnego, a jedynie subtelne zagęszczenie. Do tej pory w takich sytuacjach musiałam posiadane najkrótsze 8-milimetrowe kępki przycinać, co w moim odczuciu było mało profesjonalne. 


Kupiłam też kosmetyczki siateczkowe Kryolan -  z założeniem, że będą mi służyły do przenoszenia produktów w pojedynczych słoiczkach (cieni, eyelinerów). 



I na sam koniec będzie zdjęcie zbiorcze - bo nie ma tu nic wartego nie wiadomo jakiego wyróżnienia: do kufra trafiły w grudniu kredki wodoodporne Bourjois (obie czarne, jedna z drobinkami, druga bez), kredki do ust Catrice (bardzo przyjemny i niedrogi produkt), maskara polecana przez wiele wizażystek które znam (niestety mnie uczula, więc będzie tylko dla klientek/modelek, które już miały z nią do czynienia), żel do brwi i błyszczący cień Make up Atelier Paris. 



A teraz kosmetyczny detoks, nie mam już braków w kufrze (poza różami, gąbeczkami i dobrym utrwalaczem - ale wszystko jest zamówione) i będę bardzo ze sobą walczyć żeby nic już w styczniu nie kupować.

Za to najprawdopodobniej w poniedziałek czeka nas tu na blogu i u mnie na fanpejdżu konkurs/rozdanie "nudnych" kosmetyków. Już teraz zapraszam, wybrałam naprawdę fajną kolorówkę na nagrody :).


15:57

Moje codzienne malowanie

Moje codzienne malowanie

15:57

Moje codzienne malowanie

Chyba dość nietypowo dla wizażystki prawie się nie maluję. Nie lubię, nudzi mnie to, ile razy można malować taką samą twarz, zwłaszcza jak jest się tak szalenie kreatywną osobą jak ja. Tak więc post dotyczący mojego codziennego "makijażu" będzie bardzo króciutki, bo dotyczy zaledwie paru kosmetyków i kilku ruchów pędzlem.

Mój zestaw kosmetyków kolorowych codziennego użytku wygląda tak:


O, to wszystko czego używam. Imponująca ilość, prawda? A czasem jest tego nawet mniej. Podkład i puder (tutaj jest bourjois, ale nie jestem wierna jednej marce, jak poprawia mi się cera przerzucam się na coś dużo mniej kryjącego - np. widoczny koło bourjois  podkład Iwostin albo krem tonujący AA albo Biodermy). Korektory widoczne po prawo idą w ruch jak z cerą jest nieciekawie. Jak z cerą jest bardzo bardzo źle wyjmuję z kufra do pracy kamuflaże. Cienie do brwi (widoczne na zdjęciu malutkie pudełeczko Smashbox) były moim must-have dopóki nie zaczęłam nosić okularów z grubymi czarnymi oprawkami, teraz to oprawki mi "robią" twarz, a nie brwi. No i na koniec maskara - przekonałam się do Avon Supershock, chociaż bardzo ciężko ją dokładnie zmyć.
Na zdjęciu zabrakło tylko bronzera lub drugiego ciemniejszego podkładu, bo jednak staram się przy każdym makijażu lekko modelować twarz.

Czyli w skrócie podkład, modelowanie, puder, maskara i to by było na tyle. Żadnych cieni do powiek, żadnego błyszczyka, różu czy pomadki. Nuda, prawda? :)

12:27

Sesje jesienne - część trzecia

Sesje jesienne - część trzecia

12:27

Sesje jesienne - część trzecia

Kolejne sesje jesienne robiłyśmy razem z Kasią Jędrzejczyk

Pierwsza odbyła się 18 listopada, pozowała modelka z agencji Eastern Models - Aneta Cypryańska.
Miałyśmy do wykorzystania przy tej sesji przepiękne wianki przygotowane przez Paulinę Dereń.
Koncepcje makijażu były dwie - na początek naturalnie, potem jakiś wyrazisty neonowy kolor.










Dwa dni później malowałam znowu do sesji Kasi Jędrzejczyk - tym razem pozowała Emilia - Miss Polonia Wielkopolski. Emilia jest piękną kobietą, ale to co mnie w niej zauroczyło najbardziej to włosy. Są nieziemskie, piękne, gęste, długie, coś cudownego. Zresztą to chyba widać na zdjęciach poniżej.
Co do makijażu - miało być seksownie, wyzywająco, mocno. 







Z Kasią zrobiłyśmy w listopadzie jeszcze jedną sesję - do której pozowały Domingas i Katarzyna Zbrojkiewicz, ale na efekty tej sesji jeszcze czekam, Kasia wrzuciła na razie do siebie na fanpejdż teaser: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=362537283892889&set=a.293225464157405.1073741828.290688004411151&type=1&relevant_count=1

Przez resztę czasu jako grzeczna makijażystka uczyłam się matematyki i układów programowalnych, o :). 




Sesje jesienne - część druga

Sesje jesienne - część druga

11:54

Sesje jesienne - część druga

To nie była szczególnie pracowita jesień - rozpoczęłam kolejne studia, nie są to dla mnie studia łatwe - więc biorę malutko zleceń i robię mało sesji. Pewnie będę nadganiała zaległości sesyjne w wakacje. No, chyba że się nie utrzymam na studiach, wtedy będę nadrabiała zaległości sesyjne od lutego.

Październik zakończyłam swoją pierwszą sesją z Domingas, fotografowała Aurelia Frydrych. Po pierwsze byłam w szoku, że Aurelia zdecydowała się na mój makijaż po tym, jak poprzednią modelkę malowałam jej zdecydowanie za długo. Ale cieszę się, że się zdecydowała :). Wyszło nam z tego coś bardzo bardzo fajnego.  Po drugie to po raz pierwszy malowałam ciemnoskórą modelkę i prawdę powiedziawszy byłam trochę zestresowana. Niepotrzebnie, pracuje się właściwie tak samo jak na skórze jasnej. Wiem też, że jeśli miałabym dostać modelki z jeszcze ciemniejszą skórą - musiałabym dokupić podkłady, bo tu pracowałam na swoich prawie najciemniejszych kosmetykach.

Z dziewczynami pracuje się świetnie, obie wiedzą co robią i co chcą osiągnąć przy danej sesji, a jednocześnie potrafią się przy tym dobrze bawić.

Na bekstejdżu złapałam je tak:

Efekty tej sesji można było oglądać u mnie na fanpejdżu i na maxmodels, ale kilka zdjęć mogę pokazać też tutaj:









Kolejna sesja, tym razem szóstego listopada, była ponownie z Aurelią Frydrych, a pozowała śliczna Ula. Z tej sesji nie mam jeszcze zdjęć poza jednym więc pokażę Wam bekstejdż z pierwszej stylizacji: 


i właśnie to jedno zdjęcie które dostałam z drugą stylizacją:


Aurelia ma teraz dużo pracy, więc grzecznie i cierpliwie czekam aż się ze wszystkim upora i wtedy pokażę tu więcej zdjęć Uli :). 

Dzień później, siódmego listopada, ponownie malowałam Domingas. Tym razem do sesji z Kasią Jędrzejczyk . Makijaż miał być hiper naturalny, żeby nie odwracał uwagi od ekstrawaganckich kreacji przygotowanych dla Domingas do sesji. Efekty mi się BARDZO spodobały:









I teraz jak w dobrym (albo złym) serialu - ciąg dalszy nastąpi :). Nastąpi za parę minut w postaci notki z resztą zdjęć, więc nawet nie trzeba się szczególnie uzbrajać w cierpliwość. 





19:35

MAKEUP TOTE ZOE BAG - torba wizażysty

MAKEUP TOTE ZOE BAG - torba wizażysty

19:35

MAKEUP TOTE ZOE BAG - torba wizażysty

Noszenie ciężkiego kufra coraz bardziej daje mi się we znaki. Niby ten, który mam, nie jest duży (http://www.inglotuk.com/Makeup_Cases-Makeup_Case_Medium.html), ale metalowy, po dodaniu do tego ciężaru kosmetyków wychodzi jakieś totalnie masakryczne obciążenie dla kręgosłupa. Zwłaszcza, że dźwiganie takiego kanciatego kufra metalowego w ręce jest jedyną opcją, mimo że posiada pas do zawieszenia na ramieniu. Pas ten jest totalnie bezsensowny w tym konkretnym przypadku. Chcę zobaczyć te osoby, które są w stanie nosić coś ciężkiego i metalowego tak jak torebkę. Ja spróbowałam, nie da się. No chyba że ktoś lubi jak mu się parę/paręnaście kilo w metalowym opakowaniu odbija od biodra/nogi. Ja wolę siebie bez siniaków :).

Miałam też (i nadal mam) pomysł kupienia jakiegoś fajnego materiałowego kufra na kółkach, ale nie mogę się przekonać do końca do pomysłu jeżdżenia na sesje z takim kufrem, zwłaszcza gdy nie jestem zmotoryzowana, a nasze chodniki wyglądają jak wyglądają. 

Odciążanie zaczęłam więc od przełożenia wszystkich kremów, baz i podkładów do dużej torby fotograficznej na ramię. Następnie wszystkie palety cieni poleciały do plecaczka rowerowego. Ale kufer nadal był niewygodny i ciężki, postanowiłam kupić w Inglocie taki sam w wersji materiałowej. Na szczęście zanim to zrobiłam zobaczyłam na paru stronach na torbę wizażową firmy zoeva MAKEUP TOTE ZOE BAG. Tutaj można ją zobaczyć na stronie producenta https://www.zoeva-shop.de/en/makeup-tote-zoe-bag/a-8000357/
Pozostawała kwestia kupowania z zagranicznego sklepu - no nie lubię tego robić, nigdy nie jestem pewna czy wszystko pójdzie dobrze z opłatami, przesyłką, ewentualnym cłem i tym podobnymi. I tak się zastanawiałam, zastanawiałam, aż torba pojawiła się w polskim sklepie - u polecanej już tu wielokrotnie ladymakeup http://www.ladymakeup.pl/sklep/zoeva-makeup-tote-zoe-bag-funkcjonalna-torba-dla-wizazysty.html. Szybciutko przeliczyłam oszczędności, zrobiłam wielkie oczy w stronę męża z hasłem "no idą święta, to jest dobry prezent" i parę dni później torba była u mnie :D

Torba jest porządnie wykonana. Wygodna (bardzo!) w noszeniu, chociaż nie rozumiem czemu producent nie dodał opcji noszenia torby na skos przez ramię, byłoby to jeszcze fajniejsze. Poleciało do niej wszystko co zostało jeszcze w kufrze i na ostatnie zlecenie w ogóle nie musiałam dźwigać metalu ze sobą. 


Prawie do końca pozamykana torba wygląda tak 



Torba ma trzy całkowicie rozpinane kieszenie (tak że można sobie ją rozłożyć na płasko). W każdej kieszeni mamy inne rozwiązania na przechowywanie kosmetyków, więc można sobie wszystko wygodnie dla siebie zorganizować. 

Ja do pierwszej części w przezroczyste kieszonki wrzuciłam maskary, korektory i kamuflaże. W jedną kieszonkę z siatki różne pudry, a w drugiej jest hm, bałagan :D. (baza pod cienie, dwa rozświetlacze, zalotka, cienie do brwi).

Do środkowej kieszeni poleciały pomadki i błyszczyki. Niby z założenia miały tu być pędzle i sporo miejsca się marnuje, ale noszę pędzle w pasie i nie chcę tego zmieniać. A błyszczyki świetnie tu pasują :D.


A do ostatniej kieszeni poleciało wszystko inne. Mamy tu trzy zamykane przezroczyste kieszonki. W dwóch mam pojedyncze róże, bronzery i pudry, które nie zmieściły się w innych miejscach. W trzeciej są puszki kosmetyczne i sztuczne rzęsy w kępkach. A jak widać na sam koniec powciskałam wszystkie najczęściej używane kredki. 


Teraz właściwie została mi tylko wymiana plecaczka rowerowego na coś większego i może bardziej dostosowanego do przewożenia kosmetyków, ale tu już mi się nie spieszy. 

I może wymyślę jakiś patent, żeby można było tę torbę nosić normalnie jak torby z pasem na ramię, wtedy będzie idealnie. 




Copyright © Delfina Kardaś-Kotlicka , Blogger