23:04
Inglot - zakupy
Moje silne postanowienia, żeby nie kupować już cieni w Inglocie - zwykle stają się znaczniej mniej silnymi postanowieniami gdy już do tego Inglota wejdę. Tak było i tym razem. Ze sklepu wyszłam z pustą paletką magnetyczną i pięcioma nowymi cieniami. (Czy pisałam już, że nie cierpię oświetlenia w sklepach Inglot? Kupuję zupełnie inne kolory niż oglądam po wyjściu ze sklepu.)
Swatche zrobiłam już po przeorganizowaniu cieni nowych i starych, dlatego cienie na ręce są w ciut innym układzie niż na zdjęciu wyżej:
Moje stare paletki po przeorganizowaniu powoli zaczynają mi się podobać, niestety w mojej głowie pojawiła się już wizja jeszcze jednej małej paletki magnetycznej i paru absolutnie niezbędnych kolorów do kompletu (no bo jak to wygląda bez śliwkowych fioletów, miedzi, pomarańczy, żółci, wściekłych róży? :D ).
A co makijażystka kupuje poza cieniami do powiek? Mam bardzo spójne zainteresowania :> . Dziś wróciłam do domu z hantelkami i biografią poetki.
Kot nie był kupiony dziś, kot jest domownikiem :).
PS. Patrzę na kolorystykę palety MAP z poprzedniego wpisu i na kolorystykę cieni Inglota i paleta MAP wydaje mi się być po prostu smutna.